Cześć!
Kiedy dzisiaj brałam pędzel do ręki nie myślałam wcale, że wymaluję makijaż ślubny. Miałam bardziej ochotę na bordo wieczorową porą. A jednak w miarę malowania coraz bardziej skłaniałam się ku make - up'owi w sam raz dla panny młodej. A kiedy przyłożyłam do niego firankę (tak, tak, starą mamciną firankę), no to byłam już pewna, że to to! Zapraszam do oglądania!
I tak do makijażu użyłam:
OKO
- cienie Inglot o nr: 450, 607, 102R, 368, 482, 377, 326,
- MUR folia Magnificant Cooper,
- czarny Sleek Au Naturel,
- czarna kredka Golden Rose
- tusz Loreal Million Lashes So Couture So Black
- rzęsy Demi Wispies Wine Ardell
- kredka cielista Lovely
TWARZ
- podkład MAP nr 2Y
- puder Kryolan
- bronzer Kobo, MUR
- róż z paletki Hot Spice MUR
- rozświetlacz Bell
USTA
- delikatny błyszczyk no name :)
Jest to propozycja dosyć odważna jak na ślub, bo wiadomo - łzy, pot, wiele godzin tańca, całusy, itp. Wszystko to może zniszczyć ten misterny malunek. Ale pamiętajmy, że nie każdy ślub tak właśnie wygląda. Ponadto przy dobrym utrwaleniu makijaż potrafi wytrzymać wiele godzin bez poprawek.
Mam nadzieję, że się Wam podoba :)
Do następnego!
Krukona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz